Parabeny nie szkodzą
Parabeny to kontrowersyjny temat, w którym fascynuje mnie i niezmiennie zdumiewa proces tworzenia i rozprzestrzeniania się mitów. Miliony kobiet na całym świecie szukają kosmetyków “paraben-free“, choć w rzeczywistości parabeny nie szkodzą, są przebadane, bezpieczne, a przez nagonkę na nie często zastępowane innymi, czasem mniej bezpiecznymi konserwantami, jak np. thiomersal czy formaldehyd i jego pochodne.
Na początek trochę teorii i suchych faktów, czyli:
Co to są parabeny?
Zacznę od tego co to są parabeny i po co stosuje się je w kosmetykach.
Parabeny, inaczej nipaginy, nipa-estry, aseptyny, to estry kwasu parahydroksybenzoesowego. Występują w postaci metylparabenów, etylparabenów, propylparabenów, itd., różniących się od siebie rodzajem grupy alkilowej. Są ciałami stałymi i stabilne chemicznie związki lipofilne, słabo rozpuszczalne w wodzie. Ponieważ jako konserwanty aktywne są jedynie w fazie wodnej, ich użycie wymaga zastosowania substancji wspomagających rozpuszczanie, takich jak glikol propylenowy, gliceryna czy etanol.
Parabeny nie mają smaku, zapachu ani koloru. Są najczęściej pochodzenia syntetycznego, ale część z nich, np. metylparaben i propylparaben występują naturalnie w owocach maliny, borówki amerykańskiej, jeżyny, w korze wierzby i propolisie.
Parabeny ze względu na swoje antybakteryjne właściwości, nietoksyczność i niski potencjał drażniący, od ponad 80 lat są powszechnie stosowane jako substancje konserwujące. Działają w szerokim zakresie pH (3 do 8), bakteriostatycznie wobec bakterii Gram-dodatnich oraz na grzyby, pleśnie i drożdżaki. Wykazują zgodność zarówno ze związkami anionowymi jak i kationowymi, nie zmieniają właściwości organoleptycznych konserwowanych produktów – ani smaku, ani zapachu ani konsystencji.
Parabeny stosuje się powszechnie w przemyśle spożywczym (E217), farmaceutycznym i kosmetycznym. Konserwują galaretki, dżemy, przeciery, marynaty, czopki, kremy, maści, preparaty do oczu, do iniekcji, leki zawierające steroidy i lidokainę. W kosmetykach stosowane są w kremach, balsamach do ciała, olejkach do kąpieli.
Zazwyczaj w kosmetykach występuje jednocześnie kilka estrów kwasu parahydroksybenzoesowego – metylowy, etylowy, propylowy, izopropylowy, butylowy, izobutylowy i beznylowy lub łączy się je z innymi konserwantami. Zwiększa to ich skuteczność i pozwala na użycie mniejszej ilości parabenów w kosmetyku, a co za tym idzie zmniejsza się ryzyko wystąpienia nadwrażliwości.
Środki konserwujące są w kosmetykach koniecznością, jeśli chcemy móc używać ich dłużej niż kilka-kilkanaście dni. Inaczej bardzo szybko straciłyby czystość mikrobiologiczną, stając się pożywka dla drobnoustrojów i niosąc ryzyko zakażeń skóry oraz zwiększać potencjał alergenny zanieczyszczonego kosmetyku.
Jeśli kosmetyk nie zawiera parabenów, a jego trwałość przekracza dwa tygodnie, z całą pewnością zawiera inne substancje konserwujące zapewniające czystość mikrobiologiczną preparatu, takie jak pochodne formaldehydu, metyloizotiazolon, glutaraldehyd. Dla mnie w takim zestawieniu wybór jest prosty – wybieram parabeny 🙂
Zła sława parabenów
Skąd zatem wzięła się zła sława parabenów i zbiorowa panika, którą wywołały we wszystkich szerokościach geograficznych?
Otóż w 2003 roku niejaka dr Philippa Debra zidentyfikowała w tkance nowotworowej pochodzącej z piersi śladowe ilości estrów kwasu p-hydroksybenzoesowego, czyli parabenów. Ich forma wskazywała, że dostały się do organizmu z pominięciem układu pokarmowego. Oskarżono je wówczas o aktywność estrogenową, która może zaburzać gospodarkę hormonalną oraz pobudzać rozwój niektórych nowotworów piersi. Jednak żadne badanie kliniczne nigdy nie potwierdziło proestrogennego działania parabenów na człowieka, z kolei badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że ich estrogenne działanie jest od tysiąca do stu tysięcy razy słabsze od działania naturalnie występującego w organizmie estradiolu i dziesięć tysięcy razy słabsze od działania fitoestrogenów. Wiadomo również, że parabeny słabo przenikają przez barierę naskórkową, a jeśli nawet śladowe ich ilości przedostaną się do krwiobiegu zostaną szybko metabolizowane do kwasu benzoesowego, który nie posiada właściwości estrogennych i jest łatwo wydalany z organizmu.
A zatem, mimo, że związek między parabenami a rakiem piersi nigdy nie został potwierdzony, media bardzo szybko podchwyciły sensacyjne informacje, które błyskawicznie rozeszły się po całym świecie. Swój udział w tym czarnym PR mają same firmy kosmetyczne, które wykorzystały dezinformację i rozpoczęły produkcję oraz intensywny marketing produktów “paraben-free”.
Parabeny nie szkodzą!
Faktem bezspornym jest to, że parabeny są najlepiej przebadanymi substancjami konserwującymi w kosmetykach. Przy odpowiedniej mieszaninie parabenów, już przy ich niewielkim stężeniu, uzyskuje się świetne działanie konserwujące. Przy tym parabeny są dobrze tolerowane i nie wywołują działania drażniącego, a ich potencjał alergiczny jest znikomy – a już na pewno nie większy niż innych potencjalnych alergenów.
Jednocześnie nie można pominąć faktu, że ze względu na szerokie zastosowanie parabenów i ich powszechną obecność w ogromnej ilości produktów kosmetycznych, stosunkowo często powodują one nadwrażliwość i wywołują uczulenia kontaktowe. Częściej jednak tego typu uczulenia powodują parabeny zawarte w lekach niż te pochodzące z kosmetyków.
Środowiska naukowe wykluczyły jakikolwiek wpływ parabenów na gospodarkę hormonalną, a co za tym idzie na powstawanie nowotworów piersi, gdyż parabeny nie kumulują się w organizmie, poza tym płyny ustrojowe krążą od piersi w kierunku pachy, a nie odwrotnie, co jednoznacznie uniemożliwia transport parabenów w okolice sutka.
Na koniec jeszcze jedna uwaga – parabeny znajdują się na liście konserwantów dopuszczonych do stosowania w produktach kosmetycznych, ich stosowanie jest zatem zgodne z przepisami prawa. Posiadają pozytywną opinię Komitetu Naukowego ds. Produktów Konsumenckich przy Komisji Europejskiej, a europejska organizacja COLIPA (The Cosmetic Toiletry and Perfumery Association) po przeprowadzeniu badań toksykologicznych poświadczyła ich bezpieczeństwo w preparatach kosmetycznych. Stosowanie parabenów w kosmetykach, także przeznaczonych dla dzieci, jest bezpieczne jeśli w gotowym preparacie ich sumaryczne stężenie nie przekracza 0,19%.
A zatem – nie bójmy się kosmetyków z parabenami! Prawdopodobnie (choć nie na pewno i nie zawsze) są one bezpieczniejsze niż preparaty konserwowany innymi substancjami. Poza tym, substancje naturalne w kosmetykach także mogą uczulać i często tak właśnie jest. Zresztą – nie ma kosmetyków 100% bezpiecznych. Każdego może uczulić coś innego, a olejki eteryczne pełniące rolę naturalnych konserwantów w kosmetykach eko maja intensywny zapach i niemały potencjał drażniący. Po prostu – wszystko z głowa i umiarem, także parabeny 🙂
Źródła:
- http://www.kosmopedia.org/fakty_i_mity/#Parabeny
- http://www.nazdrowie.pl/artykul/parabeny-w-kosmetykach
- http://laboratoria.net/artykul/16715.html
- http://bezrecepty.eu/index.php?co=artyk&id_artyk=3661
Bardzo ciekawy artykuł. Sam w pewnym momencie wpadłam w lekką panikę w związku z aurą karcogenności parabenów rozpowszechnianą także przez lekarzy. Przeszukiwałam drogeryjne półki w poszukiwaniu atyprespirantów bez parabenów, aż w końcu dałam sobie spokój – teraz już wiem, że słusznie 🙂
Bardzo mądry i przydatny artykuł. Nie miałam o tym większego pojęcia. Dzięki.
Pozdrawiam